O terapeutycznej funkcji przekleństw wiedzą nie tylko językoznawcy, ale
wszyscy ci, którzy używają ich w sytuacjach szczególnego rozdrażnienia i
zdenerwowania. To one przynoszą natychmiastową ulgę, działając jak
kojący plaster na palące od wściekłości nerwy. Taka doraźna pomoc na
wyciągnięcie języka jest zawsze w cenie i trudno z niej zrezygnować.
Problem zaczyna się wtedy, gdy przekleństw używamy zbyt często i nie
zawsze, gdy istnieje ku temu potrzeba. Sięganie po najbardziej paskudne
epitety może wywołać sprzeciw przypadkowych słuchaczy, często nie
zainteresowanych naszymi odmiennymi stanami emocjonalnymi. Czy istnieje
zatem jakiś savoir-vivre przeklinania? I jak oduczyć używania brzydkich
słów dzieci - najbardziej chłonnych słuchaczy? A co powiecie na
alternatywne przekleństwa Michała Rusinka? Oto przykład:
Kiedy się zerwiesz rano z łóżka
i przez przypadek lewa nóżka
wsunie ci się w pantofel prawy,
a prawa w lewy, też ciasnawy,
ty, drepcząc żwawo do łazienki,
omal nie złamiesz sobie szczęki
gdy potkniesz się o próg i głową
wyrżniesz wprost w muszlę klozetową,
a wtedy deska jęknie głucho
i ci przytrzaśnie nos lub ucho,
wtedy powietrza nabierz w płuca
i zaklnij sobie: KOMBA BRUCA!
Przekleństwa są potrzebne w każdym języku, ale trzeba się z nimi
obchodzić ostrożnie. Tak twierdzi prof. Jerzy Bralczyk, któremu
"rusinkowe przekleństwa" również przypadły do gustu:
"Przeklinać mogę właściwie tylko sam do siebie, żeby rozładować napięcie, a wtedy nie muszę głośno. Kiedy trudno być cicho, mogę tak przekląć, żeby siłę złości skierować tam, gdzie się przyda. Choćby do rozbawienia. Mało rzeczy daje tyle uciechy, co dobrze użyty język. Przekląć smacznie, zachować z przekleństwa to, co najlepsze - mało kto potrafi. Stare wciórności i kroćsety bywają przydatne, ale na krótko. Można stosować świeże i zabawne rusinki lub odkryć w sobie talent wymyślania osobnych słów na każde denerwujące zdarzenie. Ważne, żeby język był po mojej stronie i żeby słowa mnie słuchały. Wtedy i ja ich z przyjemnością słucham" (prof. Jerzy Bralczyk).
Wraz z Jerzym Bralczykiem i Michałem Rusinkiem zachęcam do zabawy językiem i odkrywania jego nieograniczonych możliwości. Zamiast przeklinać - zaklinajcie rzeczywistość i bawcie się słowami jak fakir wężami! Na koniec coś na czasie:
Przychodzi lato, czas wakacji,
więc z lotnisk, portów, dworców, stacji,
pociągiem, statkiem, samolotem,
ruszamy. I już wkrótce potem
po plaży wszerz i wzdłuż biegniemy!
Gdy biegnąc, piaskiem obsypiemy
pana, co strasznie nas ochrzani,
to chcąc się za to zemścić na nim,
dół wykopiemy mu na drodze,
by wpadł i się zapiaszczył srodze.
Gdy los w ten dół nas wepchnie z hukiem,
leżąc na dnie, wrzaśnijmy: BRUKIEW!
Jagoda Rychter
Michał Rusinek, Jak przeklinać. Poradnik dla dzieci, ilustr. J. Olech, M. Ignerska, wyd. Znak, Kraków 2008.
Michał Rusinek, Jak przeklinać. Poradnik dla dzieci, ilustr. J. Olech, M. Ignerska, wyd. Znak, Kraków 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz