sobota, 25 lutego 2017

Słowa mają moc! "Ala Baba i dwóch rozbójników" Joanny Wachowiak



Posiadanie rodzeństwa ma swoje dobre i złe strony. Wobec młodszego brata lub siostry staramy się być mądrzejsi i bardziej doświadczeni. Taka rola jest pewnego rodzaju nobilitacją, dlatego z chęcią bierzemy na siebie rolę przewodnika, odkrywając przed młodszym rodzeństwem tajemne prawidła rządzące światem. Mimo, że jeszcze niedawno mierzyliśmy się z podobnymi problemami i szukaliśmy odpowiedzi na te same pytania, z czasem odległość między nami a młodszym rodzeństwem wydaje się…kosmiczna! Z wiekiem zmieniają się również potrzeby młodego człowieka, zwłaszcza gdy ów nieszczęśnik wchodzi w okres dojrzewania. Jakże pragniemy wtedy spokoju i własnej przestrzeni (czytaj osobny pokój), tak potrzebnych do złapania wewnętrznej równowagi. Czy w ogóle na taki luksus może sobie pozwolić osoba, obdarzona przez rodziców dwójką młodszych bliźniaków? Przecież to podwójny kłopot, podwójna energia i podwójna ilość pytań, zadawanych z prędkością światła! Jak odwrócić uwagę tych dwóch nicponi, by poczytać w spokoju o kosmosie? Joanna Wachowiak ma na to odpowiedź. Wystarczy zabrać rodzeństwo na pokład i wyruszyć w międzygalaktyczną trasę. Nawet jeśli ta podróż ma się odbyć tylko w wyobraźni, której tytułowej Ali nie brakuje, oj nie…





Główna bohaterka książki Ala Baba i dwóch rozbójników nie różni się zbytnio od reszty swoich rówieśników. Chodzi do szkoły, po szkole odrabia lekcje, zajmuje się rodzeństwem, a w wolnym czasie czyta książki. To, czym odstaje od reszty, jest jej niekończąca się i niekontrolowana wyobraźnia. Ala lubi sobie czasem odpłynąć, więc wymyśla mniej lub bardziej prawdopodobne historie, którymi ubarwia rzeczywistość starszej sąsiadki lub swoich młodszych braci. Ci ostatni łakną jej opowieści jak grzyby deszczu. Gdy dowiadują się, że ich mądrzejsza i bardziej doświadczona siostra przygotowuje się do międzygalaktycznej podróży na planetę Frajdusa, nie odstępują jej na krok. Ala wpada swoją opowieścią „jak śliwka w kosmiczny kompot”, obiecując Leosiowi i Filipkowi miejsca na pokładzie. Problem polega na tym, że młodsze rodzeństwo nie widzi granicy między tym, co wyobrażone, a tym, co rzeczywiste. Gdy luksusowa rakieta z funkcją tulenia i głaskania nabiera w ich oczach realnych kształtów, Ali nie pozostaje nic innego, jak snuć dalej swoją międzygalaktyczną opowieść. Na innych planetach bowiem dzieją się rzeczy, o jakich ziemskim dzieciom się nie śniło. Można na przykład posłuchać koncertu przezroczystego pająka grającego na laserowej harfie lub wziąć udział w festiwalu grillowania w aktywnych wulkanach. Można też znaleźć się na planecie, której lokatorami są zepsute zabawki lub zamieszkanej przez stado babć. Nic dziwnego, że opowieści Ali o jej międzyplanetarnych podbojach stały się ulubioną rozrywką młodszego rodzeństwa. Niestety, im dalej w kosmos, tym większe problemy z grawitacją i sprowadzeniem żądnych przygód towarzyszy na ziemię.  Z nieoczekiwaną pomocą przychodzi kolega z sąsiedztwa, który jako początkujący astronom demaskuje Alę przed zawiedzionym rodzeństwem. Niestety dzieje się to w najmniej odpowiednim momencie, bo w trakcie wizyty Dominiki, z którą dorastająca dziewczynka pragnie się zaprzyjaźnić. 



Podróże Ali przypomniały mi czytane po wielokroć wędrówki Małego Księcia. Dziewczynka wyrusza na wybraną przez siebie planetę, by znaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytania, a w konsekwencji dowiedzieć się czegoś o sobie. Kiedy zaczyna odczuwać kompleksy wobec swojej bogatej koleżanki trafia na planetę "Precjozjon" po to, by przekonać się, że stan posiadania nie jest wyznacznikiem szczęścia i zadowolenia w życiu. Innym razem, gdy usiłuje nauczyć młodszych braci samodzielności, zabiera ich na planetę "Lenizjan", czyli istot całkowicie uzależnionych od maszyn. Z każdej wędrówki płynie osobny morał, który pozwala Ali radzić sobie z problemami codzienności. Okazuje się bowiem, że nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje. To dlatego, że za szybko oceniamy ludzi, lub traktujemy ich zbyt powierzchownie. Może nie wszyscy są z innej planety? Może czasem warto poszukać wspólnego języka i otworzyć się na obce cywilizacje? Może to być początek czegoś wielkiego i o tym przekonała się Ala. Bo każda rodząca się przyjaźń to przecież wielka sprawa, prawda?
 
Wszystkie ilustracje są autorstwa Teresy Zalewskiej

Książkę Joanny Wachowiak czyta się jednym tchem. Oprócz wartościowej treści, nie zabrakło również odpowiedniej dawki humoru, a to dzięki zabawnym dialogom i ilustracjom Teresy Zalewskiej, które na pewno ułatwią lekturę początkującym czytelnikom.  Miłośnikom audiobooków przypominam, że od 20 lutego do 3 marca w Radio Dzieciom można wysłuchać książki w interpretacji Olgi Sarzyńskiej

Polecam serdecznie i dziękuję Wydawnictwu Bis za egzemplarz.

Jagoda Rychter   


Autor: Joanna Wachowiak
Tytuł: Ala Baba i dwóch rozbójników
Ilustracje: Teresa Zalewska/Hoya
Wydawnictwo: Bis
Rok i miejsce wydania: Warszawa 2016
Wiek: 6+

Format: 14 x 19,20cm
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda 

niedziela, 19 lutego 2017

"Żegnaj Skarpetko!" Benjamina Chauda


ilustr. Benjamin Chaud

Moje pierwsze skojarzenie z Benjaminem Chaudem to różowy słonik z przydługą trąbą o wdzięcznym imieniu Pomelo. Jestem wielką fanką kieszonkowej serii filozoficznej duetu Bădescu - Chaud, podobnie jak Misiowej piosenki, wydanej w 2013 roku Przez Dwie Siostry. Uwielbiam wielowarstwowe i pełne zaskakujących detali ilustracje francuskiego artysty, które można smakować godzinami i za każdym razem odkrywać na nowo. Tym większa była moja radość, kiedy wśród "zakamarkowych" książek znalazła się pozycja Benjamina Chauda Żegnaj skarpetko!, którą mam przyjemność się z Wami podzielić. 

Sam tytuł książki sprowadził mnie na manowce, bo byłam pewna, że będzie to kolejna historia o zgubionej lub porzuconej skarpetce i takiej też spodziewałam się po głośnym sukcesie Niedoparków Pavla Šruta i Niesamowitych przygodach dziesięciu skarpetek Justyny Bednarek. Już na początku lektury okazało się, że tytułowa Skarpetka nie ma nic wspólnego z dość kłopotliwą częścią garderoby. Skarpetka bowiem to królik rasy bawół, który swoją nietypową nazwę zawdzięcza za dużym i oklapłym uszom, które nie sterczą jak uszy innych królików, co odbija się na zwinności i lekkości zwierzęcia. Oprócz ogólnej niemrawości, królik lubi przysparzać problemy, na przykład podgryzając kable elektryczne w domu. Nie sprawdza się również w roli towarzysza zabaw i to nie tylko z powodu swego kłopotliwego fizis. Chłopiec, który się nim opiekuje jest już zbyt poważny na takie "zabawki". Dlatego postanawia pozbyć się Skarpetki. 


ilustr. Benjamin Chaud


W tym momencie rozpoczyna się historia rodem z dziecięcego koszmaru. Razem z bezwzględnym chłopcem i jak zwykle posłusznym królikiem, wkraczamy do ciemnego lasu, w którym ma rozegrać się najbardziej dramatyczna scena, czyli moment porzucenia wiernego i zupełnie nieświadomego całej sytuacji przyjaciela: 

Mówię mu: "Idź, Skarpetko, jesteś wolny!", ale on się nie rusza. Patrzy na mnie tymi swoimi maślanymi oczkami, próbując mnie rozczulić. Zawsze tak robi, kiedy chce, żebym się nim zajmował. 


Ilustr. Benjamin Chaud


Porzucenie Skarpetki okazuje się rzeczą niebywale trudną, zwłaszcza, że królik jakby przeczuwając najgorszy scenariusz, nie odstępuje chłopca na krok. Jest tylko jeden sposób na uwolnienie się od przyjaciela, czyli przywiązanie go do drzewa. Obraz samotnego i porzuconego pupila w ciemnym lesie nie daje chłopcu spokoju i zmusza go do szybkiego powrotu. Jeśli liczycie w tym miejscu na happy end, muszę Was rozczarować, bo to nie koniec dramatycznych scen w tej książce. Przez kolejne strony zmuszeni jesteśmy podążać śladem czerwonej nitki, będącej jedyną nadzieją na odnalezienie przyjaciela. Poszukiwaniom towarzyszy przemiana bohatera, który nareszcie dostrzega swój egoizm i okrucieństwo, a zimne dotąd serce zaczyna przepełniać żal i tęsknota za wiernym królikiem. Zgubiony kilkakrotnie trop, doprowadza nas w końcu do leśnej chatki, w której odnajdujemy porzucone zwierzę w towarzystwie dziewczynki i psa, będących właścicielami schroniska dla zgubionych zwierząt. Pierwsza, pomyślnie przeprowadzona akcja ratunkowa, stanie się początkiem  poszukiwań innych, zgubionych zwierząt, których podejmie się nawrócony na dobrą drogę chłopiec.

ilustr. Benjamin Chaud


Książkę Benjamina Chauda zaliczam do szczególnych "wyciskaczy łez" i to nie tylko tych dziecięcych. Już sama postać gapowatego królika budzi współczucie, żal i niezrozumienie wobec brutalności chłopca. Jak można porzucić w ciemnym lesie swojego oddanego i całkowicie niewinnego przyjaciela? No jak? Poza tym ilustracje Chauda są na tyle wymowne i naładowane emocjami, że na długo zostaną w pamięci małego czytelnika. Myślę, że mimo dobrego zakończenia, lektura tej książki może wywołać skrajne emocje, dlatego warto być przy dziecku w czasie pierwszej lektury i pomóc w jej zrozumieniu. Ciemne ilustracje i ostra kreska, tak inna od bezpiecznej estetyki disneyowskich opowieści, może wywołać niepokój, zwłaszcza rodzica, którego naturalną reakcją jest chronić dziecko przed negatywnymi odczuciami. Uważam jednak, że warto czasem złożyć ochronny parasol i pozwolić mu na oswojenie się z trudniejszymi emocjami, których w dorosłym życiu nie będzie w stanie uniknąć. Dla mnie osobiście - cudowna książka, którą obok Misiowej piosenki będę wszystkim polecać! 

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zakamarki za egzemplarz.

Jagoda Rychter



Tekst i ilustracje: Benjamin Chaud
Tytuł: Żegnaj skarpetko! (Adieu Chaussette!)
Tłumaczenie z jęz. francuskiego: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo: Zakamarki
Rok i miejsce wydania: Poznań 2015
Wiek: 3+

21,5 x 33,5 cm
twarda oprawa
36 stron

czwartek, 16 lutego 2017

"Ala Baba i dwóch rozbójników" od 20 lutego w Radio Dzieciom!


Od 20 lutego nastawiamy odbiorniki na Radio Dzieciom (Program Pierwszy Polskiego Radia). Recenzja książki pojawi się już wkrótce na blogu!

"Inny niż wszyscy" Pera Nilssona

Wśród premier książkowych Wydawnictwa Zakamarki moją uwagę zwróciła książka Pera Nilssona Inny niż wszyscy, która jest kolejną częścią przygód Dawida z książki Zakochałem się w Milenie. Bardzo cenię sobie szwedzką literaturę dla dzieci, w której nie brak postaci wyraźnie odstających od panujących norm, a autorzy nie boją się zabierać głosu w sprawach ważnych, ale też trudnych dla dziecka, takich jak śmierć, adopcja, rozwód, bezrobocie czy uzależnienia. Na kartach najpopularniejszych książek pojawiają się wytatuowane opiekunki, dziewczynki grające w piłkę, czy ojcowie w roli gospodyń domowych. Bohaterowie wyłamujący się ze swoich społecznych ról, walczący ze stereotypami czy własnymi ograniczeniami uczą tolerancji, otwartości i wrażliwości na to, co inne i nietypowe. Niezwykle wartościową książką, będącą równocześnie pochwałą różnorodności jest książka Inny niż wszyscy, w której rozważania koncentrują się wokół chłopca z zespołem Aspergera.  

ilustr. Pija Lindenbaum
W klasie Dawida jest chłopiec, który zachowuje się nietypowo. Przed każdą lekcją układa swoje książki w eleganckie stosiki, a podczas zajęć zadaje wnikliwe pytania, dzieląc się swoją nieprzeciętną wiedzą, którą zgłębia w samotności. Jest dokładny, staranny i skupiony na tych czynnościach, które porządkują jego życie i wymagają ścisłej kontroli. Z tej przyczyny zyskał miano "profesorka", wyraźnie odstając poziomem swojej wiedzy od reszty klasy. Mimo częstej absencji w szkole, Oskar ma swoich ulubionych kolegów, których zaprasza na swoje urodziny. Niestety zwykle o nich zapomina, zwłaszcza gdy zaczyna mówić o swoich wąskich zainteresowaniach, do których należą m.in. klasyfikacja gatunkowa rybek akwariowych czy analiza systemu numerów telefonicznych, przydzielanych mieszkańcom osiedla. O przypadłości Oskara informuje uczniów ich wychowawczyni, prosząc jednocześnie o wyrozumiałość wobec nietypowych zachowań chłopca. 

Przypadek Oskara wywołuje w Dawidzie niepokój i zmusza do znalezienia odpowiedzi na pytanie - co to właściwie znaczy być normalnym? Przecież ludzie różnią się między sobą nie tylko wyglądem, ale też usposobieniem, zainteresowaniami i zachowaniem. Czy nad wyraz rozwinięta wyobraźnia, która objawia się częstym "bujaniem w obłokach" to już symptomy choroby? Czy wszyscy, którzy rozrabiają i są nadpobudliwi mają ADHD?  Gdzie przebiega granica między byciem normalnym a "myślącym inaczej"?


Skąd mam wiedzieć, że nie jestem nienormalny? Skąd mam wiedzieć, że nie jestem inny, tak jak Oskar? Jest, jaki jest, przyzwyczailiśmy się do niego. No ale chyba nie jest nienormalny? Tylko inny. Jednak nie aż tak bardzo inny. Bo zazwyczaj go rozumiem, wiem, o co mu chodzi. Może to dlatego, że jestem taki jak on, pomyślałem. Może też mam tę chorobę w głowie, chorobę, która nie jest chorobą. Skąd mam to wiedzieć? Skąd się wie, że jest się normalnym, takim jak inni? Nie mogłem przestać o tym myśleć.


Książka Pera Nilssona w przyjazny i mądry sposób przybliża tak często spotykaną wśród dzieci dysfunkcję. Uczy wyrozumiałości i empatii wobec tego zjawiska, ale też pomaga przełamać strach i mnożące się wokół niego stereotypy. Bardzo znamienne są słowa taty Dawida, które pozwolę sobie na koniec zacytować. 

Nie ma normalnych ludzi. Nikt nie jest zwyczajny. Jesteśmy niezwyczajni i nienormalni na różne sposoby. 

Serdecznie polecam i dziękuję Wydawnictwu Zakamarki za książkę.

Jagoda Rychter



Tekst: Per Nilsson
Ilustracje: Pija Lindenbaum
Tytuł: Inny niż wszyscy. Opowiadanie o chłopcu, który chce wiedzieć czy jest normalny
Tytuł oryginału: Inte som alla andra
Tłumaczenie z języka szwedzkiego: Marta Rey-Radlińska
Wydawnictwo: Zakamarki
Rok i miejsce wydania: Poznań 2017
Wiek: 6+

13 x 18 cm
twarda oprawa
68 stron



czwartek, 9 lutego 2017

"Jak bawi się nami miłość" Jimmiego Liao

O tym, że zbliża się Dzień Zakochanych nie trzeba nikomu przypominać. Już z dwutygodniowym wyprzedzeniem jesteśmy zewsząd bombardowani propozycjami zakupu walentynkowych gadżetów, którymi możemy obdarować naszych sercowych wybranków. Mój stosunek do tego święta jest ambiwalentny. Nie przemawiają do mnie lukrowane kupidyny ani balony w kształcie serca. Wszystko to trąca kiczem, a od nadmiaru cukru robi mi się niedobrze. Jeśli miałabym szukać prezentu dla lubego z pewnością szukałabym na półce z książkami. Wyjątkową pozycją, którą polecam wszystkim są Dwoje ludzi Iwony Chmielewskiej - idealna dla nowożeńców i wszystkich tych, którzy rozpoczynają życie "w tandemie". I choć toruńska artystka podbiła koreański rynek, jak nikt inny celując we wrażliwość tamtejszej społeczności, niniejszy wpis nie będzie o niej, lecz o artyście zza miedzy Korei, czyli słynnym rysowniku z Tajwanu - Jimmym Liao. 



Inspiracją do stworzenia książki Jak bawi się nami miłość stał się wiersz Wisławy Szymborskiej Miłość od pierwszego wejrzenia. Można powiedzieć, że jest to prozatorska interpretacja utworu, w której oszczędny i dyskretny tekst towarzyszy wymownym ilustracjom. Dwoje samotnych ludzi zamieszkuje starą czynszówkę i choć dzieli ich tylko ściana, nie są świadomi swojego istnienia. Gdy wychodzą z domu, nie widzą siebie nawzajem, bo zawsze ich kroki zmierzają w dwóch różnych kierunkach. Na sąsiadujących ze sobą ilustracjach widzimy lustrzane odbicie tych samych sytuacji, równolegle zachodzących w tym samym czasie, a nawet i miejscu. Kiedy on łata swój budżet, grając na skrzypcach w miejscowej restauracji, ona w tym samym czasie głaszcze kota pod jej oknami. Często stoją na tym samym przystanku autobusowym i przemierzają trasę tą samą linią metra. W końcu przypadek przecina ich proste równoległe, by przez chwilę mogli pójść jedną, wspólną drogą. Oboje mają poczucie, jakby się odnaleźli po latach, a wrażenie codziennej pustki pęka jak bańka mydlana. Nawet zima przestaje doskwierać i tylko dla nich zamienia się w wiosnę. Niestety los bywa kapryśny i zsyła na młodą parę deszcz, po którym żadne nie jest w stanie odczytać numeru telefonu na przemokniętej kartce. Pozostaną wspomnienia i nadzieja na kolejne, przypadkowe spotkanie. Czy odnajdą siebie w wielkim mieście? Tego już Wam nie zdradzę.

ilustr. Jimmy Liao


Ile razy przypadek rzuca ludzi w te same miejsca i jak niewiele brakuje, by dwoje samotnych ludzi mogło podzielić swój los. Chodzimy tymi samymi ścieżkami, oddychamy tym samym powietrzem, doskwiera nam ten sam chłód i patrzymy na te same chmury. Czasem dzieli nas tylko ściana, piętro lub ulica, a jednak możemy się mijać całe życie, zupełnie nieświadomi tego, że nasze drogi mogą się któregoś dnia przeciąć i połączyć na zawsze. Myślę, że historia jest tak uniwersalna, że mogą ją czytać wszyscy. Podobnie jak książki Iwony Chmielewskiej, historia Liao jest swoistą medytacją nad tematem miłości i przypadku, który wielokrotnie steruje naszym losem. I takimi książkami warto obdarowywać najbliższych, bo będą wartościową pamiątką na całe życie. 



Wszystkie ilustracje są dziełem Jimmiego Liao


Minęło dwadzieścia lat od kiedy Wisława Szymborska została laureatką literackiej Nagrody Nobla, więc jest to idealny moment, by wrócić do jej poezji. Zostawiam Was z wierszem i życzę samych szczęśliwych przypadków. 

Jagoda Rychter

Jimmy Liao, Jak bawi się nami miłość. Od pierwszego wejrzenia do uszczęśliwienia, przeł. Krzysztof Lipiński, wyd. Mireki, Warszawa 2004.


Wisława Szymborska
Miłość od pierwszego wejrzenia


        Oboje są przekonani,
        że połączyło ich uczucie nagłe.
        Piękna jest taka pewność,
        ale niepewność piękniejsza.

        Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
        nic między nimi nigdy się nie działo.
        A co na to ulice, schody, korytarze,
        na których mogli się od dawna mijać?

        Chciałabym ich zapytać,
        czy nie pamiętają –
        może w drzwiach obrotowych
        kiedyś twarzą w twarz?
        jakieś „przepraszam” w ścisku?
        głos „pomyłka” w słuchawce?
        – ale znam ich odpowiedź.
        Nie, nie pamiętają.

        Bardzo by ich zdziwiło,
        że od dłuższego czasu
        bawił się nimi przypadek.

        Jeszcze nie całkiem gotów
        zamienić się dla nich w los,
        zbliżał ich i oddalał,
        zabiegał im drogę
        i tłumiąc chichot
        odskakiwał w bok.

        Były znaki, sygnały,
        cóż z tego, że nieczytelne.

        Może trzy lata temu
        albo w zeszły wtorek
        pewien listek przefrunął
        z ramienia na ramię?
        Było coś zgubionego i podniesionego.
        Kto wie, czy już nie piłka
        w zaroślach dzieciństwa?

        Były klamki i dzwonki,
        na których zawczasu
        dotyk kładł się na dotyk.
        Walizki obok siebie w przechowalni.
        Był może nawet pewnej nocy jednakowy sen,
        natychmiast po zbudzeniu zamazany.

        Każdy przecież początek
        to tylko ciąg dalszy,
        a księga zdarzeń
        zawsze otwarta w połowie. 
         
         
         

środa, 8 lutego 2017

"Pożyczalscy" w nowym wydaniu!


ilustr. Emilia Dziubak


Różne są powody kupowania książek dla dzieci. Lubimy wracać do lektur z dzieciństwa, bo to one otwierają wrota do bezpowrotnie utraconego raju, za którym tak często tęsknimy. Jesteśmy sentymentalni i nostalgiczni, dlatego z wiekiem stajemy się kolekcjonerami przedmiotów, które mają w sobie ładunek pierwszych uniesień i wzruszeń. Pamiętamy książki, które nami "targały" w dzieciństwie i nie potrafimy się z nimi rozstać, żywiąc nadzieję, że kiedyś przeczytają je nasze dzieci, a może i wnuki. Wśród książek, które dziś zaliczyć można do złotej klasyki światowej literatury dziecięcej, znalazł się cykl o Pożyczalskich Mary Norton. Olbrzymią wartość tej książki i kunszt  pisarski autorki doceniono już w 1952 roku, kiedy to powieść została nagrodzona najwyższym brytyjskim laurem w dziedzinie książek dla dzieci - The Carnegie Medal. 

Na pięciotomowy cykl składają się losy trzech istot - Dominiki, Strączka i ich córki Arietty, czyli najmniejszych przedstawicieli rodu ludzkiego. Te sprytne, małe istotki (nie mylić z krasnoludkami) nauczyły się wieść spokojne, a nawet dostatnie życie u boku ludzi, a ściślej rzecz ujmując - dzięki ich nieuwadze. Przywykliśmy do tego, że małe przedmioty często się gubią i zwykle nie zaprzątamy sobie głowy ich szukaniem. Szkoda na to czasu i wysiłku, tym bardziej, że zwykle są to "produkty uboczne" codziennej egzystencji. Na co komu skrawki materiału, zużyte zapałki, pojedyncze guziki, zakrętki od butelek czy łupinki od orzechów? Nikt przy zdrowych zmysłach nie gromadzi tego rodzaju śmieci. No chyba, że ktoś cierpi na manię zbieractwa lub jest z natury bałaganiarzem. Ci ostatni powinni częściej zaglądać pod podłogę lub za meble, bo właśnie ich domy stanowią wymarzone lokum dla Pożyczalskich. W tak przyjaznym środowisku mogą dożyć spokojnej starości, ale tylko wtedy, gdy pozostaną niezauważeni przez człowieka. 


ilustr. Emilia Dziubak


Złamanie tej zasady zawsze zwiastuje kłopoty i w przypadku rodziny Zegarkiewiczów stało się przyczyną wieloletniej tułaczki, pełnej przygód i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nadmierna ciekawość, nieostrożność, a w efekcie przyjaźń Arietty z człowiekiem wyprowadziła naszych bohaterów "na manowce", gdzie musieli zmierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami. W trakcie swojej wędrówki skosztowali życia na łonie natury, odnaleźli dawnych krewnych i wypróbowali nowych środków transportu, zarówno tych wodnych, jak i powietrznych. Niejednokrotnie musieli też stawić czoła ludziom i ich niekoniecznie dobrym zamiarom. 

W cyklu Mary Norton nie zabrakło barwnych postaci, przedstawionych z dbałością o każdy szczegół i z ogromną dawką humoru. Moją ulubioną postacią jest Dominika, której zabawny lament i czarnowidztwo budzi współczucie, ale też pozwala rozładować napięcie w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Mamy również Spillera, alter-ego Włóczykija, który porzucił przydomową egzystencję na rzecz samowystarczalnego życia w zgodzie z naturą. Nic dziwnego, że ten niepoprawny miłośnik wolnej przestrzeni zjednał sobie Ariettę, będąc urzeczywistnieniem jej skrywanych tęsknot. Całe to rozedrgane towarzystwo trzyma w ryzach pragmatyczny Strączek, który w chwilach największego zagrożenia zachowuje zimną krew i dzielnie stawia czoła niebezpieczeństwu. Godną uwagi postacią jest Pan Pott, który jako twórca makiety miniaturowego miasteczka, otwiera czwarty tom cyklu. Ten sympatyczny miłośnik kolei, po przejściu na emeryturę, oddał się pracy twórczej, w którą przez dwa lata i siedem miesięcy wkładał swój zapał i serce. Jego zupełnym przeciwieństwem jest Pan Potter, miejscowy biznesmen, który nieudolnie "odtworzył" dzieło sąsiadującego z nim artysty, tylko i wyłącznie z potrzeby szybkiego wzbogacenia się. Obie postacie odegrały duży wpływ na losy Pożyczalskich, ale o tym przekonacie się sami.

ilustr. Emilia Dziubak


Warto również zwrócić uwagę na warstwę językową powieści oraz jej formę graficzną. Mimo, iż cykl składa się z pięciu tomów, całość czyta się jednym tchem ze względu na dynamikę i szybkie zwroty akcji, które rodzą w głowie pytanie "co dalej?". Warstwa językowa może przysporzyć niewielkie trudności początkującym czytelnikom ze względu na dość długie i szczegółowe opisy pełne nowych słów, takich jak laubzega, arkada, pasaż czy serwantka. Nie zapominajmy jednak, że w ten sposób wzbogacamy własny język, poszerzając przy tym wiedzę o świecie. Myślę też, że Pożyczalscy są świetną lekturą do wspólnego czytania na głos i sprawią ogromną radość, zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Na koniec muszę złożyć osobisty ukłon w stronę Wydawnictwa Dwie Siostry, które całą serię pięknie wydały i wzbogaciły o cudowne ilustracje Emilii Dziubak, której jestem wierną fanką. To wielka radość i jeszcze większa przyjemność wracać do tej książki w tak pięknej formie. Każdy tom to estetyczna i intelektualna uczta, do której Was z całego serca zapraszam!

Jagoda Rychter

Mary Norton, Kłopoty rodu Pożyczalskich, ilustr. Emilia Dziubak, tłum. Maria Wisłowska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2012.

Pozostałe części cyklu:

"Pożyczalscy idą w świat"
"Pożyczalscy na wyspie"
"Pożyczalscy w przestworzach"
"Pożyczalscy pomszczeni". 

Wydawnictwo Dwie Siostry

środa, 1 lutego 2017

"Wielkie małe kobietki" Aleksandry Polewskiej

"Trzeba być tym, kim ma się być. Najlepiej sobą". Taka była dewiza życiowa Gabrielle Chanel, która już jako dorosła kobieta dokonała przewrotu w modzie, wprowadzając na rynek nieśmiertelną "małą czarną". O tym, że przeznaczenie samo znajdzie drogę przekonały się również pozostałe bohaterki książki "Wielkie małe kobietki" Aleksandry Polewskiej, które podobnie jak Chanel dokonały wielkich rewolucji metodą małych kroczków. Autorka przybliża czytelnikom sylwetki czterech młodych dam, które znalazły w sobie te cechy, które warunkują osiągnięcie wymarzonych celów i odniesienie życiowego sukcesu.  Jak to się stało, że Marysia Skłodowska stała się pierwszą kobietą-naukowcem, a Agata Christie kobietą-detektywem? Czy wiecie, że w ciele  tak drobnej istoty, jak Edith Piaf ukrywał się głos lwa, a czekoladowe oczy małej Audrey Hepburn odegrały ogromną rolę nie tylko na ekranie, ale również w ówczesnym holenderskim ruchu oporu?  Jak wygląda droga do sukcesu młodej damy? Czy jest usłana różami? Co zrobić jeśli okaże się, że róże nie tylko pięknie wyglądają, ale również posiadają kolce, które mogą zranić w najmniej oczekiwanym momencie? Na te  i inne pytania znajdziecie odpowiedź w książce Aleksandry Polewskiej, będącej prawdziwym ukłonem w stronę kobiecej siły, odwagi i determinacji.

Jagoda Rychter




Aleksandra Polewska, Wielkie małe kobietki, wyd. Czerwony Konik, Kraków 2012

Zygmunt Miłoszewski dla dzieci

Na fali ogromnej popularności kryminałów Zygmunta Miłoszewskiego, chciałabym zwrócić uwagę na jedną z książek laureata Paszportów "Polityki", która ukazała się przed nagrodzonym cyklem i została napisana dla dzieci. "Góry Żmijowe" to opowieść przeznaczona dla czytelników  powyżej siódmego roku życia, ale z doświadczenia wiem, że zachwyci również dorosłych miłośników baśniowych opowieści. Poznajcie świat, którym rządzą zasady Starej Magii, na śniadanie podaje się tiropitaki na mleku, a skrzaty to istoty wolne, niezależne, stroniące od pracy i ceniące przede wszystkim dobrą zabawę przy suto zastawionym stole. Nie zabraknie również kapryśnej królewny, która wchodząc niespodziewanie w układ ze Żmijem, naruszy prastare reguły, rządzące krainami położonymi po obu stronach Gór Żmijowych. Opowieść nie byłaby baśnią gdyby nie pojawił się w niej odważny bohater, który postanawia zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem i niczym Bilbo Baggins podejmuje się wyprawy "tam i z powrotem". Jej powodzenie ma przywrócić utracony porządek światu. Czy Filomena i Eryk odniosą sukces? Przeczytajcie sami i pamiętajcie, że "najgorsze w przygodach jest to, że same decydują, kiedy was dopaść, i zazwyczaj czynią to w najmniej odpowiednim momencie".

Z. Miłoszewski, Góry Żmijowe, Wyd. W.A.B, Warszawa 2006

"Madeline w Paryżu" Ludwiga Bemelmansa

W trakcie pobytu w szpitalu w Saint-Sauveur, Ludwig Bemelmans, obserwuje zakonnicę, podającą zupę dziecku. Jednocześnie przypominają mu się historie o życiu w szkole prowadzonej przez siostry zakonne w Altötting, które w dzieciństwie opowiadała mu matka. Perypetie wychowanek panny Clavel przenosi do Paryża, do starego domu, położonego niedaleko katedry Notre Dame. Pierwsze słowa tekstu: "w Paryżu, w pewnym starym domu, który był porośnięty dzikim winem" zostały zapisane na odwrocie menu w Pete's Tavern na rogu Osiemnastej Ulicy i Irving Place w Nowym Jorku, zaś Madeline po raz pierwszy opublikowano w 1939 roku. 

Perypetie niepokornej, rudowłosej dziewczynki, która na widok tygrysa w zoo reaguje głośnym "PHI!" zostały zebrane w tomie Madeline w Paryżu, wydanym przez Znak Emotikon. Na podstawie pięciu opowiadań, wchodzących  w skład książki, poznajemy charakter małej Madeline, która swoją bystrością, werwą i odwagą przyćmiewa pozostałe jedenaście dziewczynek. 
Wielkim atutem książki są mistrzowskie ilustracje Bemelmansa, które dzięki swej prostocie, wspaniale komponują się z towarzyszącym im rytmicznym tekstem. 
To naprawdę świetna lektura i nie sposób nie zgodzić się z pochlebną recenzją Anny Quindlen, która we wstępie wielokrotnie podkreśla wyjątkowość historii spisanych przez Bemelmansa:
"Istnieją pewne książki powstałe z wyobrażeń dorosłych na temat dzieci - z wyobrażeń kim one są i jakie powinny być albo co według nas je zajmuje i bawi - i są książki napisane dla prawdziwych dzieci przez ludzi, którym się udało - nieważne jak - ocalić w sobie jakąś część dziecięcego umysłu. Oni rozumieją, że w dziecięcym świecie występują nierozerwalnie bezpieczeństwo i przygoda, złe zachowanie i konformizm, więź i niezależność".



Polecam i ja.
Jagoda Rychter


L. Bemelmans, Madeline w Paryżu, Znak Emotikon, Kraków 2015

"Bajka o włosie Patryku" Maliny Prześlugi

"Jesteśmy włosami na głowie bibliotekarza. Ja mam na imię Patryk i rosnę kawałek za uchem". Tak rozpoczyna się historia napisana przez Malinę Prześlugę, która postanowiła opowiedzieć o przyjaźni, przemijaniu, odwadze i marzeniach w nietuzinkowy sposób, bo z perspektywy... włosów! I to nie byle jakich, bo osadzonych na głowie bibliotekarza, co mnie osobiście bardzo cieszy. Wszyscy ci, co na co dzień opiekują się książkami, to ludzie o otwartych umysłach, ogromnej wyobraźni i szerokich horyzontach, więc w ogóle nie zdziwił mnie fakt, że głowa "patrykowego" bibliotekarza należała niegdyś do hipisa, który w czasach flower-power nie martwił się jeszcze o nieoddane książki, mole książkowe czy porysowane okładki. A przecież od takich zmartwień to dopiero można posiwieć, albo co gorsza - całkiem wyłysieć! O zgrozo! Perspektywa mało pocieszająca i z bólem serca podzielam strach przed "wypadnięciem" tytułowego Patryka. Bo o czym właściwie jest ta książka? Otóż ta wyjątkowa historia jest próbą znalezienia odpowiedzi na pytanie, dlaczego nagle musimy pogodzić się z utratą miejsca, do którego byliśmy przywiązani. Bo tak już jest, że w końcu nadchodzi dzień, w którym zaczniemy spadać w dół, bądź odlecimy w nieznane na skrzydłach wiatru. Z poczuciem pustki i osamotnienia mierzy się Patryk po stracie Anity, która pewnego dnia po prostu znika, zostawiając po sobie wiarę w marzenia, której nasz tytułowy bohater postanawia być wierny i dzięki której z prostego jak drut włosa pewnego dnia zmieni się w sprężynkę, a wiatr zaniesie go do ukochanej, z którą polecą prosto do gwiazd! Wiara w marzenia przemienia strach i tęsknotę w siłę, odwagę i nadzieję na szczęśliwy finał. Bo taki właśnie będzie, prawda?

A Wy pamiętajcie, że z każdym nieterminowym zwrotem i każdą poplamioną stroną rośnie liczba siwych włosów na głowie bibliotekarza!

Z poważaniem,

Jagoda Rychter (młodszy bibliotekarz).

Malina Prześluga, Bajka o włosie Patryku, ilustr. Agnieszka Woźniak, wyd. Tashka, Warszawa 2014

Czcijmy książki Małgorzaty Strzałkowskiej!

Małgorzata Strzałkowska to dziś jedna z najpopularniejszych autorek książek dla dzieci, które wymagają od małego czytelnika pewnej językowej sprawności. A jak taką osiągnąć? Nic prostszego! Mówić poprawnie, wyraźnie i dokładnie - podpowiada autorka - "bo kto nie ćwiczy często języka, ten się w mówieniu potem potyka". W książkach Strzałkowskiej znajdziemy więc pełen zestaw językowych wygibasów, hocków-klocków i rymowanych połamańców, którymi autorka zmusza aparat mowy młodego czytelnika do systematycznej gimnastyki, niezbędnej w utrzymaniu językowej gibkości.

Tym razem autorka po raz kolejny mierzy się z językiem, ale tym razem zabiera nas w podroż do czasów, kiedy zamiast rupieciarni był lamus, szatnię obsługiwał szatny, a na obiad serwowano rożenki w aromatycznym gąszczu. Tak to już jest ze słowami, że jedne żyją w naszym języku bardzo długo, a inne znikają, bądź zmieniają swoje znaczenie.Współczesne sukienki baletnic już od dawna przestały być paczkami, a uwielbiany latem warzywny chłodnik nie ma nic wspólnego z zacienionym miejscem w ogrodzie lub parku. W takich okolicznościach przyrody dziś z przyjemnością zasiedliby letnicy, czyli wypoczywający na letniskach mieszkańcy miast i pewnie żadnemu  z nich nie przyszłoby do głowy, że niegdyś tym określeniem nazywano noszone w upalne dni ubrania. A gdy doskwierają nam wysokie temperatury warto sięgnąć po orzeźwiającą szklankę wody lub soczyste, lśniące jabłko o tej samej nazwie. Bo kto dziś pamięta uprawiane w sadach cyganki, szklanki i renety? Chyba tylko ci, co czczą książki zapisane w staropolskim języku, tak rzadko czytane przez współczesną młodzież. Naturalne dla języka jest jego ewoluowanie - zanikanie pewnych elementów i pojawianie się nowych. Gorzej, gdy jedno słowo zastępuję całe bogactwo istniejących słów, co prowadzi do zubożenia języka. Bo przecież powiedzieć o książce "Dawniej czyli drzewiej", że jest fajna, to jakby nie powiedzieć nic. To niezwykle interesująca, niebanalna, zajmująca i wspaniała pozycja na długie jesienne wieczory, którą serdecznie polecam!.

Jagoda Rychter

M. Strzałkowska, Dawniej czyli drzewiej, ilustr. Adam Pękalski, wyd. Bajka, Warszawa 2015

"Moje książeczki"

 

Kilka lat temu wydawnictwo Nasza Księgarnia otworzyło wrota do królestwa naszego dzieciństwa, przywracając do łask pełne magii książeczki z serii Poczytaj mi, mamo. Reaktywacja najpiękniejszych poczytajek okazała się strzałem w dziesiątkę, o czym świadczy nieustanna "chodliwość" serii, cieszącej się powodzeniem, zarówno wśród najmłodszych, jak i starszych czytelników. Wraz z końcówką 2015 roku wydawnictwo otwiera przed swoimi czytelnikami kolejne drzwi, kontynuując sentymentalną podróż sprzed lat. Bo kto nie pamięta serii bajeczek opatrzonych sylwetką czarnego kota w czerwonych butach, namalowanego przez Zbigniewa Rychlickiego, który po raz pierwszy pojawił się na środku tylnej okładki w 1959 roku?  


Paradoksalnie czarny kot przyniósł wydawnictwu szczęście, a w serii Moje książeczki do lat 90. ukazało się kilkadziesiąt tekstów najpopularniejszych autorów polskich i zagranicznych, ilustrowanych przez wybitnych artystów, m.in. przez Hannę Czajkowską, Janinę Krzemińską, Mirosława Pokorę czy Ignacego Witza. Kilkakrotne wznowienia wielu utworów już wtedy świadczyły o ponadczasowości tekstów, które w latach 60. miały wokół siebie liczne grono wielbicieli. Po pięćdziesięciu latach czarny kot powraca, a wraz z nim kultowe teksty Heleny Bechlerowej, Adama Bahdaja, Anny Świrszczyńskiej, Ady Kopcińskiej i Hanny Januszewskiej. Jak twierdzi redaktor wydania Katarzyna Piętka: może niektórzy przypomną sobie, że kiedyś, dawno temu wiedzieli, dlaczego zniknął Białogrzywek, kogo spotkała podczas podróży myszka Kundzia, dlaczego wesoła Ludwiczka szukała króla z piernika, czemu dziwiła się Zuzanna, kto pomógł Piotrusiowi odnaleźć mamę i gdzie Jasio-dobosz znalazł dla Królewny złoty koszyczek. Ja zaś jestem pewna, że zielonooki kocur stanie się tak samo ważny dla tych czytelników, którzy będą ulegać urokom jego opowieści po raz pierwszy. 
 Jagoda Rychter 

Moje książeczki. Księga pierwsza, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015
Ilustracje Marii Mackiewicz do bajki Adama Bahdaja Podróż w nieznane