Aniołkowo to maleńka wieś otoczona lasem i oddalona o trzydzieści kilometrów od najbliższego miasteczka. Letnicy doceniają uroki sielskiego życia, dlatego chętnie zostawiają tam swoje dzieci, by nabrały krzepy i zdrowej opalenizny przed rozpoczęciem roku szkolnego. U Pani Śmietanowej ostatnie dni wolności spędza trójka rodzeństwa - Marek, Asia i Pulpet. Dni upływają im na zabawach w Indian, Korsarzy lub na grze w statki. Wakacje mają to do siebie, że każdy dzień przypomina niedzielę, a porę dnia rozpoznaje się po ruchu słońca na niebie. Jedyną niesprawiedliwością jest tradycja pieczenia ciast wyłącznie w soboty, ale to równocześnie czyni ostatni dzień tygodnia prawdziwym świętem, uwielbianym przez wszystkie okoliczne łasuchy. Jednak to oczekiwanie na świeży placek jest niczym w porównaniu do codziennego obowiązku mycia się w dużej balii wypełnionej wodą ze studni. Pani Śmietanowa wprowadziła nawet wieczorny rytuał sprawdzania czystości stóp przed snem. Tylko jak zachować czyste stopy, kiedy ma się do wykonania leśną misję i to w dodatku w godzinach wieczornych?
Bowiem wszystko zaczyna się od niespodziewanego spotkania z zapłakaną dziewczynką o imieniu Jarzynka, którą rodzeństwo znajduje na skraju lasu. Troje energicznych i żądnych przygód bohaterów postanawia zaopiekować się zgubą, której starsza siostra pewnie zabłądziła w ciemnym lesie. I taki jest początek "akcji Klementyna", której znakiem rozpoznawczym jest czerwona chusteczka. Pozostaje jeszcze tylko użyć podstępu, aby Pani Śmietanowa zastała w łóżku sześć nienagannie czystych stóp, podczas gdy trójka małych detektywów będzie w tym samym czasie dziarsko przemierzać leśne ostępy. Ten przykry obowiązek wyszorowania kończyn (na szczęście tylko do kolan), biorą na siebie bracia - Bolek i Olek, którzy zastępują Marka i Pulpeta w ich łóżkach, zostając tym samym na noc z Jarzynką.
Sprawy komplikują się, gdy chłopcy nieco zazdrośni o możliwość zdobycia laurów, postanawiają, po wpuszczeniu Pani Śmietanowej w maliny, również wyruszyć śladami towarzyszy, a przede wszystkim Klementyny. Nie ma prawdziwej przygody bez dreszczyku emocji, a ten pojawia się wraz ze straszliwą burzą, która nagle rozpętuje się w lesie. Czego tam wtedy nie ma! Każdy błysk pioruna i huk łamiących się gałęzi podpowiada wyobraźni niebywałe obrazy rodem z Parku Jurajskiego lub Księgi Dżungli. W tym samym czasie, z powodu zerwanego kabla telefonicznego, do sierżanta Brzęczka docierają szczątkowe informacje o zaginionym dziecku. Na nieszczęście milicji obywatelskiej, te same szczątkowe wiadomości docierają do uszu młodocianego wielbiciela Sherlocka Holmesa i jednocześnie pierworodnego sierżanta - Anatola Brzęczka. Jak się pewnie domyślacie, on i jego nie do końca alzacki owczarek Klops, odtąd stanowić będą trzecią grupę poszukiwaczy Klementyny. Tym sposobem, do jednego zaginionego dziecka w środku ciemnego lasu, dołączy jeszcze sześcioro. Czy młodzi detektywi odnajdą Klementynę? Jaki wpływ na akcję będą miały ogromne ślady, przypominające odciski jakiegoś przedpotopowego zwierza? I dlaczego odnaleziona chustka okaże się na tyle duża, że mogłaby z powodzeniem okryć nie tylko głowę dziecka, ale całe młyńskie koło? Zdradzę Wam tylko, że rozwiązanie "akcji" przypadnie najmniej zainteresowanemu osobnikowi, który przypadkiem zetknie się z Klementyną i będzie to sprawa wielkiej wagi (w znaczeniu dosłownym). Bo Klementyna najbardziej lubi kolor czerwony, a dzieci - jak to dzieci - kochają przygody, bez których nie wyobrażają sobie wakacji.
Czytając książkę Krystyny Boglar, wydaną po raz pierwszy w latach siedemdziesiątych, przypomniały mi się wakacje, które co roku spędzałam u babci nad Pilicą. I chociaż nie była to wieś sensu stricto, a jedynie przedmieścia miasta, miałam wszystko to, czego nie brakowało letnikom z Aniołkowa. Czas upływał mi na bieganiu po łąkach, wyplataniu wianków i kąpielach w rzece. Wciąż czuję zapach tych upalnych dni, słodycz pomidorów z babcinego ogrodu i delikatność zupy jabłkowej, podawanej na zimno, z nazbieranych wcześniej papierówek. Wszystko miało swój czas i swój naturalny rytm, wyznaczany przez naprzemienny ruch słońca i księżyca. Upływ czasu potwierdzał babciny rytuał wyrywania kartek z kalendarza, zawieszonego przy sieni, ale nie był tak dotkliwie odczuwalny, jak teraz. Każdy początek wakacji miał w sobie smak przygody, długo wyczekiwanej wolności i beztroski. A ponieważ zawsze byłam dzieckiem z bloków, cieszyłam się z każdego lata spędzanego z dala od miasta. Ten moment przekraczania Pilicy był dla mnie czymś w rodzaju przejścia do innego świata, który pachniał i smakował inaczej niż w mieście. I ta "radość z Natury" pozostała mi do dziś. Dlatego dziękuję Krystynie Boglar i ekipie z Aniołkowa za przywrócenie tych wspomnień.
Książka jest przezabawna, a każdy z dwunastu rozdziałów trzyma w napięciu i zapewnia taką dawkę emocji, że nie sposób się od niej oderwać. Dialogi rozśmieszają do łez, a postacie dzieci, jak i dorosłych są barwnie zarysowane. Historia przypomina trochę zabawę w głuchy telefon, której konsekwencją jest słowny galimatias. W miarę poszukiwań przybywa bohaterów, a każdy z nich dodatkowo dokłada swoje "trzy grosze", sprawiając, że początkowo niewinny podstęp, całkowicie wymyka się spod kontroli. Scena nocnych poszukiwań w samym środku gwałtownej burzy, mrozi krew w żyłach i przyspiesza bicie serca. Ta dziecięca naiwność, brak szerszej perspektywy i nieświadomość podjętego ryzyka, jest pewnego rodzaju przestrogą, zwłaszcza dla najmłodszych czytelników. "Akcja Klementyna" jest też przede wszystkim pochwałą braterstwa, odpowiedzialności za słabszych, współczucia i wiary w wartości, które dziś nazwalibyśmy kodeksem honorowym. Chęć przeżycia niezapomnianej przygody inicjuje rozpoczęcie akcji i posuwa rodzeństwo do popełnienia oszustwa, ale za tym krokiem kryje się coś więcej. Zapłakana dziewczynka budzi w dzieciach współczucie i zmusza ich do podjęcia działań, które miałyby pomóc w odnalezieniu zguby. Pomimo strachu, głodu i niesprzyjającej aury, każda z trzech drużyn trzyma się, lub przynajmniej stara się trzymać razem i nie ustaje w poszukiwaniach. Jest to przecież sprawa honoru, za którą kryją się łzy wystraszonej Jarzynki. W moim odczuciu - klasyka na najwyższym poziomie, która się nie starzeje i będzie wspaniałą lekturą dla całej rodziny. Wielbicieli rysunków Bohdana Butenki na pewno ucieszą jego, jak zwykle mistrzowskie, ilustracje.
Polecam serdecznie,
Jagoda Rychter
Autor: Krystyna Boglar
Tytuł: Klementyna lubi kolor czerwony
Ilustracje: Bohdan Butenko
Seria: Mistrzowie Ilustracji
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Rok i miejsce wydania: Warszawa 2006
Liczba stron: 204
Oprawa: twarda
Format: 15 x 18,50 cm
Wiek: 6+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz