środa, 22 marca 2017

"Nad morzem" Germano Zullo & Albertine

Marzec to podobno jeden z tych miesięcy, który może przyprawić o ból głowy, apatię i permanentne znużenie nawet osoby szczególnie odporne na kapryśną aurę. Mam tutaj na myśli siebie, bo akurat zaliczam się do grona tych szczęśliwców, którzy na pogodowe anomalia reagują krótkim, lecz dosadnym - "zawsze mogło być gorzej". Tak już mam, że nie przejmuję się tym, na co nie mam wpływu, a pogoda w naszym kraju to trochę jak gra w ruletkę. Nadzieje i oczekiwania duże, a po drodze zawsze jakieś chmury i deszcz. Pozostaje tylko uczepić się pokrzepiającej myśli, że szczęśliwe życie to takie, które przebiega w zgodzie z naturą. Ja swojej słucham bardzo uważnie i w takie dni, gdy pada i wieje, rozsiadam się wygodnie na kanapie i szukam słonecznych ekwiwalentów w książkach. Amatorzy sportów zimowych mogą sobie uciąć drzemkę, bo dziś zapraszam na błogi relaks na plaży z książką Nad morzem Germano Zullo & Albertine. 



Z własnego, bibliotekarskiego doświadczenia wiem, że dzieci uwielbiają wielkoformatowe książki obrazkowe, w których od ilości szczegółów początkowo można dostać oczopląsów. Wydawałoby się, że książki pozbawione tekstu czyta się szybko i równie szybko się o nich zapomina. Nic bardziej mylnego. Germano Zullo & Albertine zapraszają nas do snucia opowieści wielowarstwowych, które mnożą się, przeobrażają, kończą i rozpoczynają na nowo. Do tego potrzeba jedynie wyobraźni, którą należy odpowiednio pobudzić, połaskotać i dać się jej ponieść, by każdy wieczór zamienić w rodzinne święto opowieści. Istotą tych książek i powodem ich atrakcyjności jest to, że w tym przypadku, autorzy dają gotowe narzędzia po to, by uczynić dziecko narratorem przedstawionych na obrazkach historii. Już samo szukanie i rozpoznawanie elementów zmusza do mówienia, a wszechobecny ruch inspiruje do zadawania pytań i tropienia związków przyczynowo-skutkowych. Dlaczego dziewczynka siedząca na kole ratunkowym wyciąga ręce do góry? Co takiego może kryć list znaleziony przypadkiem w butelce? Czy potwór wszystkożerca kiedyś przestanie jeść, a dziewczynka zejdzie w końcu z żyrafy? No i gdzie się ukrył Adaś, którego mama szuka po całej książce? I niech was  nie zdziwi latające ufo, czy superbohater w masce ratujący (a może porywający?) łódź ze zdziwionym właścicielem, zupełnie nieprzygotowanym na podniebny lot. W tym przypadku należy zapomnieć o wszelkich prawach grawitacji i zasadach prawdopodobieństwa. Tutaj wszystko jest możliwe, a to daje swobodę do snucia zupełnie fantastycznych historii.



W nadmorskiej krainie Germano Zullo & Albertine nie ma miejsca na nudę. Te same postacie pojawiają się w różnych sceneriach, w towarzystwie ulubionych pupili czy akcesoriów. Każdy jest czymś zajęty i na kolejnych ilustracjach możemy śledzić ich poczynania. Z kąpieli w morzu przenosimy się na plażę, a z niej do hotelu i restauracji. Po drodze odwiedzamy muzeum i lunapark, a gdy zapada noc trafiamy na camping. I już wiemy, gdzie był Adaś, z kim umówiła się myszka podróżniczka i kogo przez cały czas miał na muszce tajemniczy fotograf. 







Myślę, że ta książka zajmie Waszą uwagę na długo. Już samo znalezienie nad wyraz ruchliwych bohaterów wymaga skupienia, koncentracji i spostrzegawczości. Nie wszystko widać na pierwszy rzut oka, a z pozoru proste i oczywiste sytuacje okazują się mieć drugie dno. Lektura tej książki wymaga więc aktywności i zaangażowania, ale w zamian daje dużo satysfakcji i zabawy. 

Autorzy otrzymali w 2016 roku nagrodę Bologna Ragazzi Award za tytuł Mon Tout Petit w kategorii "Fiction". 

Serdecznie polecam,

Jagoda Rychter


Autorzy: Germano Zullo, Albertine
Tytuł: Nad morzem (A la mer)
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: BABARYBA
Liczba stron: 14
Wiek: 4+
Format: 23,4 cm x 30,5 cm
Oprawa: całokartonowa




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz